Może..
____________________________________________________________________________________
Duff.
Próbowałem zająć się rozmową z gołąbeczkami- Slashem i Ag. Niezbyt mi się to udawało, jednak oni nie zwracali na mnie nawet uwagi. Gruchali sobie kurwa w najlepsze. Usiadłem więc na kanapie i z puszką piwa w ręce obserwowałem jak się droczą o jakieś pierdoły. "Kłótnia" trwała w najlepsze gdy nagle wpadł Izzy z Axlem.
-Vic zniknęła.- powiedział w miarę spokojnie czarnowłosy.
Że kurwa co? Na początku przyznam sam się trochę przestraszyłem, ale przecież jest wolnym człowiekiem, i może robić co jej sie podoba.
-Może wyszła na spacer.- powiedziałem udając, że mnie to nic nie obchodzi...Udając
-Sam mu to mówiłem. - rzekł Axl siadając obok mnie i wyrywając mi z rąk puszkę.
-Przecież by mi powiedziała, jakby poszła.- gorączkował się Iz.
-Człowieku. Byłeś na scenie..Miała wbiec i ci powiedzieć? Izzy gdzie twój mózg?- zakpił z przejętego Stradlina Rudzielec.
-A spierdalajcie. - i wyszedł.
Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni.
-Czyżby Izz się zakochał? - wyszeptała Agnes.
Wzdrygnąłem się na te słowa... No tak, on nie udaje, że go to nic nie obchodzi.. Po chwili w drzwiach znowu pojawił się czarnowłosy.
-Ej..Stevena też gdzieś nie ma...
Vic.
Boże... Za jakie grzechy.. Ręce Marka wędrowały sobie swobodnie po moim ciele. Chciałam się wyrwać ale przydusił mnie ciężarem swojego ciała do ściany. Byliśmy za klubem. Obskurna uliczka z kilkoma powywracanymi koszami na śmieci. Ciemno jak w dupie.
-Puść. - szepnęłam.
Nie odpowiedział tylko wykręcił mi nadgarstek. Krzyknęłam z bólu. Uderzył mnie w twarz. Spojrzałam na niego ze złością i odepchnęłam z całej siły. Poleciał na powywalane resztki jedzenia. Rzuciłam się w stronę drzwi.
Zamknięte.
Panika...
Zaczęłam szarpać za klamkę i krzyczeć. Słyszałam jak on tam z tyłu podnosi się na nogi i otrzepuje.
-To nic nie da...
Uderzyłam ostatni raz w drzwi i złapałam się za głowę. Podszedł do mnie powoli i przytulił. Wyrwałam sie. Znowu ponowił próbę. Znów się wyrwałam.
-To nic nie da. - wycedził łapiąc mnie za rozpuszczone włosy i szarpnięciem odchylając moją głowę do tyłu. -Nic..- powtórzył i wpił się w moje wargi. odpychałam go od siebie ale zablokował moje ręce za moimi plecami i nie miałam jak sie ruszyć. Ugryzłam go więc w natarczywie napierające na moje usta wargi. Przeklną..
I uderzył mocno w brzuch... Po chwili poczułam jak rozrywa mi koszulkę.. Trzęsącymi się rękami chwyciłam za zamek kurtki i próbowałam zakryć gołe ciało.. Uderzał mnie po rękach próbując mnie zniechęcić. Widząc że to nic nie daje zabrał się za spodnie i rozerwał mi nogawkę. Spojrzałam na niego z strachem. Przestał.
Cofnęłam sie do tyłu.
-Przepraszam.-wyjąkał i uderzył mnie jeszcze czymś w głowę
Nic..
I chcę umrzeć...
-O kurwa...-usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny. Otworzyłam z trudem oczy. Zaatakował mnie ból...
Było ciemno a chłodny wiatr smagał mnie po brzuchu. Zerknęłam w tamtą stronę. Koszulkę miałam rozerwaną, a czerwone i bolesne plamy rozkwitały na moich żebrach na lewym biodrze miałam jakieś zadrapania. Spodnie były porozrywane, nogi pobite... w prawej łydce miałam wbite szkło...
Ciemność.
Ręce..
Mark..
Zaczęłam płakać.
-Ej...Nie płacz.- usłyszałam głos tamtej dziewczyny. Po chwili pomogła mi wstać. Ledwo stanęłam na nogi, więc mnie przytrzymywała. Złapałam się za głowę.
-Uważaj.- powiedziała tylko.
Zerknęłam na dłoń. Cała we krwi. Wstrząsnął mną szloch. Popłynęły łzy bezsilności..
-Pamiętasz co się stało?- zapytała mnie prowadząc w stronę tylnego wejścia do klubu.
Chwyciła za klamkę, którą niedawno tak rozpaczliwie szarpałam.
-Nie..-wyjąkałam wiedząc, że to nie prawda. Ale co miałam powiedzieć? Przecież on mógłby mi coś zrobić..
Mogę skończyć jak Lu..
Posadziła mnie na kanapie i przykryła jakimś kocem. Wyszła i wróciła ze szklanką wody..
-Jestem Michelle. Michelle Young. Jestem kelnerką a ty?
-Veronica. -wyszeptałam i upiłam kilka łyków wody. - Ja...Ja tu tańczę.- wyjąkałam ze wstydem spuszczając głowę.
-Nie jesteś za młoda?
-Może..
-Poczekaj tu chwilę pójdę porozmawiać z szefem.
-Nie!.- krzyknęłam i pomimo protestów mojej bolącej głowy zerwałam sie z kanapy zrzucając koc na podłogę -Nie trzeba.
-Jak chcesz. - powiedziała otwierając drzwi.- ale przecież ktoś musi cie odprowadzić. - i wyszła.
Musiałam się nad tym wszystkim poważnie zastanowić...
A jak on mnie.. Boże..Nie docierało to do mnie.
On przecież mógł mnie zgwałcić.. Nie... Jak..O Boże..
Schowałam głowę w dłoniach. Próbowałam coś sobie przypomnieć ale pamiętałam tylko jak mnie czymś uderzył.. I nic.
-Już możemy iść. - powiedziała po powrocie Michelle.- To powiesz mi gdzie mam cie odstawić? - spytała kiedy wyszłyśmy z klubu. Była już noc.
Było już ciemno.
Tak bardzo chciałabym się schować...
-Sunset strip.
-A dokładniej?
-Taka rudera obok muzycznego.
-Vic! Ej chłopaki Vic wróciła. - Usłyszałam głos, który wypowiedział niedawno tak bardzo raniące mnie słowa..
Duff.
Po chwili podbiegł i mnie wyściskał. I powiedział, że przeprasza. I że mnie kocha..
I jest okej?
Czekaj? A z czego on się cieszy? Z tego że wróciłam? No to niech mnie jeszcze zobaczy.
-Vic. - usłyszałam Izziego i po chwili dosłownie tonęłam w jego objęciach.
-No to jedną zgubę mamy już z głowy. - powiedział Slash tuląc zapłakaną Ag. Uśmiechnęłam się w środku na ten widok.
I nastał czas jebanego tulenia się.
Tak, nie lubie czułości. Nie są mi do niczego potrzebne.
Ja chcę kurwa trochę szczęścia.
Zaginął Steven.
Wyruszyli na poszukiwania od razu po moim przyjściu. Oczywiście z nową koleżanką-Michelle. Zostałam opatrzona ochuchana i chuj wie co jeszcze i sama z Izzym, który w naszym "salonie" przyjmował klienta.
Siedziałam więc cicho w drugim pokoju.
Mark.
Jak mógł...
To boli. Kurwa, czemu to wszystko tak cholernie boli...?
Wszystko we mnie krzyczało. Ja chcę zniknąć.
W końcu.
Niech to się wszystko skończy.
Ja..ja nie chcę już dłużej żyć.
Wsunęłam dłoń do kieszeni moich porwanych spodni. Tam owinięta w białą chusteczkę.
Czeka...
Nie..
Mogę.
I to zrobie, przecież dobrze o tym wiem.
I znowu na nowo odwijam swoje bandaże.
I znowu na nowo rozdrapuje stare rany.
Stare ale nadal aktualne...
Krew...
Słabnę.
-Vic..Obiecałaś.- słyszę gdzieś Izziego.
-Nie zawsze gra się czysto.
Nie zawsze dotrzymuje obietnic...- odpowiadam tylko...
W głowie czujesz zamęt, lecz nie pozbędziesz się go, jakbyś nie wiedziała.
__________________
Słabo wyszło. Wiem.
Wyszło świetnie! Mark, co za drań, życzę mu jak najgorzej, Vic musi być w końcu szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDziękuje ;3 "w końcu" nie nadejdzie tak szybko.. ale cśś XD
UsuńNowy ;3
OdpowiedzUsuńhttp://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/08/rozdzia-12.html
Grrr. Skoro już ją Duff przeprosił, to dlaczego zostawił ją samą z Izzy'm? ;--;
OdpowiedzUsuńI gdzie zniknął Popcorn? :'(