BA DUM TSSSS. JESTEM XD
WIEM I TAK NIKT NIE CZEKAŁ ALE TAM :***
I niespodzianeczka bo nowy narratorek O:
ROZDZIAŁ KTÓRY PISZĘ, PISZĘ I PISZĘ...
___________________________________________________________________________________
Izzy.
-Ej chłopacy!-krzyknął Steven a ja automatycznie go poprawiłem.
-Chłopaki jak już coś.
-Jedno i to samo.-stwierdził po chwili wewnętrznych przemyśleń. Westchnąłem tylko a Stev dokończył swoją myśl.
-Duff gdzieś zaginął.
Rzeczywiście.
Raz chyba w życiu w Hell Housie siedzieli wszyscy oprócz Vic, która chwilowo była po jakieś żarcie. Axl z braku roboty i małej ilości kobiet i przestępczości na dzielnicy, wybudował sobie nowe siedzisko ( które ledwo się trzymało) i siedział teraz na nim nastroszony jak kogut. Steven rozwalony na podłodze namiętnie wczuwał się w lądujący samolot. Ja siedziałem spokojnie i rozkładałem ostrożnie i z namaszczeniem gotówkę. Póki ktoś mi nie przeszkodził.-pomyślałem patrząc z nienawiścią na miotającego się na podłodze Stevena i zaczynając segregację dolców od początku. Slash z Agnes pomrukiwali coś cicho w rogu.
I brakowało tylko wspomnianego przez Popcorna, długonogiego blondyna.
-I ma rację! Niech mi się ten skurwysyn nawet na oczy nie pokazuje. Nie wiem chyba co mu zrobie..- nienawistnie skomentowała Ag.
Podrapałem się po głowie i wróciłem do swojej roboty. Po chwili jak lawina potoczyła się dyskusja.
-Tak? - zaśmiał się wiewiór.- Chyba specjalnie wyciągnę go z rynsztoka żeby to zobaczyć.
-No to idź. Proszę! Drugi taki sam!
-Ja?- spytał rudy głębokim i pewnie mocno udawanym spokojnym głosem.- Powtórz.
-Drugi taki sam skurwysyn!- uniosła się.
Zacisnął ręce w pięści.
-Rose.- mruknął tylko Slash.
A on jak za dotknięciem magicznej różdżki uspokoił się i na powrót rozłożył na "fotelu".
-Ej chłopacy.- wtrącił Steven, a ja tylko pokręciłem głową.- jestem głodny.
Vic.
Mechanicznym ruchem wrzucałam pierwsze lepsze produkty do koszyka.
Mechanicznie udawałam, że nic się nie stało.
Jednak moje myśli upierdliwie krążyły wokół jednego tematu.
Ona serio jest atrakcyjniejsza ode mnie?
O jej niedoczekanie!
Gwałtownie pchnęłam wózek i mało co nie zmiażdżyłam pod jego kołami przygarbionej staruszki.
-Przepraszam bardzo przepraszambardzoprzepraszamprzepraszam....
Pieprzyłam jak potłuczona a w głowie układałam szkic...
Niedługo potem z torbą pełną nawetniewiemjakichrzeczy wyszłam ze sklepu. I znowu dopadło mnie głupie uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się ostrożnie i przyspieszyłam kroku.
A w sklepowej witrynie mignął mi długowłosy chłopak.
Już z daleka słyszałam wołającego Stevena. Jego "chłopacy, chłopacy" wybrzmiewało na całym Sunset. A po minucie zobaczyłam go rozplaszczonego na szybie i machającego do mnie.
Znowu naćpał się ponad swoje możliwości.
Przybrałam minę pod tytułem "tak. tak wszystko w porządku" i biorąc głęboki wdech wkroczyłam do mieszkania.
-Obiad przyszedł.
Te słowa zadziałały na niego jak gwizdnięcie na psa. Od razu zostałam odprowadzona do pokoju i mojej "kuchni". I od razu wzięłam się za robienie kanapek.
Nie robiłam tego od dawna...
A teraz Ag mi pomagała śmiejąc się i nierówno krojąc chleb. Steven jak opętany latał z parówkami włożonymi do nosa, aż w końcu przyjebał o ścianę. Nikt nie kwapił się, żeby go ocucić. Axl konsumował swoją kanapkę natarczywie się na mnie patrząc. Izzy uśmiechnął się ciepło jak na niego spojrzałam. Odwzajemniłam i wbiłam wzrok w swój papierowy talerzyk. Agnes i Slash jak zwykle rozmawiali o czymś cicho nikogo nie informując nawet o temacie rozmowy,
Sielanka.
4 dni.
Byłam jak cholerne zwierzę w potrzasku. Niezdolna podjąć decyzji.
Bałam się umrzeć.
A jednocześnie...
Bałam się żyć.
Można powiedzieć sytuacja tragiczna. A wokół taki spokój...
A w sklepowej witrynie mignął mi długowłosy chłopak. Nagle zaczęłam się krztusić wędliną.
Długowłosy chłopak.
M-Mark?
-Wszystko w porządku?- usłyszałam zaniepokojony głos Ag.
-Tak tak.- odpowiedziałam.
NIE. NIC. NIE. BYŁO. W. PORZĄDKU.
Na zewnątrz maska.
W środku kotłująca się złość.
To na pewno było przewidzenie -zapewniałam siebie samą.
Kogo grałam w tej historii.
Czy..czy ona skończy się szczęśliwie?
Ag.
-Agnieszko! (kurwa urzędowa forma...) Długo jeszcze mamy na ciebie czekać? - spytała niecierpliwie matka.
-Taa..-krzyknęłam i rzuciłam się na łóżko.
Tak bardzo nie chciałam iść do ciotki Magrid. Nie pasowałam tam... Pomijając to że nienawidziłam tego grubego babsztyla. A teraz mam spędzić dwie godziny dusząc się między grubą dupą ciotki i spoconym, trzęsącym się ze strachu przed nią wujkiem. Wolałabym spędzić ten czas na przykład..
na wzgórzach..
ze.. Slashem..
Tak.
Zdecydowanie lepiej.
-Czy ty nie słyszysz co się do ciebie mówi?!
-YHY.
Zgarnęłam leżące na podłodze i..wszędzie ciuchy i wpieprzyłam je do szafy. Chwyciłam torbę i zbiegłam na dół. Zastałam tam matkę, która wpatrywała się we mnie z niesmakiem, zmarszczywszy czoło.
-Tak masz zamiar jechać do Magrid? Wiesz co ona sądzi na temat takiego ubioru.
-Wiesz co ja sądzę o tym co ona sądzi.-odparłam tylko wymijając ją i wsiadając do samochodu. Po drodze niechcący wdepło mi się w krzak róży, tak starannie przez rodzicielkę hodowany.
-Ja się z tego tłumaczył nie będę.-poinformował mnie ojciec kiedy wsiadłam.-Bo ile razy mogę mówić, że mi się zakręciło w głowie. Wiesz przecież jaka jest matka, zaraz mnie wyśle do szpitala.
-Nie martw się tato. To był przed ostatni raz- jednak po chwili szeptem dodałam.- A nie mógłbyś tego tak troszeczkę poprawić?
Rozległ się irytujący dzwonek do drzwi jaki można by było sobie wyobrazić.
Ćwierkające ptaszki..
Po sekundzie otworzyła nam wspomniana wcześniej ciotka. Jeżeli można ją nazwać człowiekiem. Ona wyglądała jak tocząca się ogromniasta kula. Jak..jak napompowana do wielkości (i szerokości) Statuły Wolności, bułka od hamburgera.
A jej tłustą twarz pokrywała obfita ilość makijażu. Grube jak serdelki paluchy przytrzymywały guziki za ciasnej różowej garsonki.
-Witajcie ptaszeńki moje.- powiedziała piskliwiewkurwiającym głosem.
I zamknęła drzwi...
______________________
22 lata Izzy ♥
Take care.
Hahah, opis ciotki najlepszy xDD
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział ;)
Taki spokojny (8 XD
UsuńHhahaha, po pierwszym tekście miałam ochotę od razu napisać Ci, że nie piszę się chłopacy, bo mnie to cholernie irytuje, ale Izzy zdążył mnie poprawić xD Rozdział jak zwykle zajebisty, ale troszkę króciutki. Chcę znać stanowisko Duffa i Michelle w tej sytuacji ;_;
OdpowiedzUsuń+ Axl, weź zrób ten pierwszy krok! Błagam! <3
Ach, no i współczuję Ag. Nie lubię takich ciotek ;___;
Pozdrawiam i weny życzę!
Chłopacy- mnie też to irytuje. Pomysł wzięłam od kolegów z klasy XD Wiem, że krótki, ale niestety nie mam czasu przysiąść i napisać takiego giganta.. :c Co do Duffa i Mich, to się jeszcze okaże :D
UsuńA za wenę oczywiście dziękuje.
Kurwakurwakurwa kocham no Stevena. <3 Takie to urocze... ^^
OdpowiedzUsuńSiedzisko Axla też mnie rozjebało. :')
Opis ciotki świetny. XD