czwartek, 11 lipca 2013

4.

Dzisiaj będzie taki bardziej "zabawniejszy" ( oczywiście zależy dla kogo) romantyzm też, na koniec ;_; ( nie umiem pisać bez romantyzmów ;_;) . Był już Axl dupek (i jeszcze będzie nie raz), Axl romantyczny też będzie. Czas na Axla "debila" XD Jakoś tak się powstrzymać nie mogłam. Ale proszę. Czytasz=komentujesz. Bo nie wiem czy jest sens czy nie zarywać noce :o, a potem pić hektolitry kawy XD (nie moja wina, że w nocy największa wena :/)
___________________________________________________________________________________
Axl.
Obudził mnie głośny huk tacy, którą kelnerka postawiła na stole, na którym miałem opartą głowę. Z głośnym trzaskiem szkła układała pozostałości po moim zamówieniu.
-Możesz kurwa trochę ciszej? - syknąłem zaciskając dłonie w pięści.- I przynieś mi jeszcze jedną butelke Danielsa.
-Dobrze proszę pana.- odpowiedziała cicho i kręcąc tylną częścią swojego ciała odeszła z zamiarem zrealizowania zamówienia.. Wpływowa suka - pomyślałem- Nawet mi się nie postawiła.. Czekając w miarę cierpliwie na zamówiony alkohol przeszukiwałem kieszenie w poszukiwaniu pieniędzy... W sam raz na jedną butelkę. Wsadziłem rękę do drugiej kieszeni z nadzieją znalezienia większej sumy, jednak moje palce natrafiły na mały foliowy woreczek. Wyjąłem. Biały proszek przesypywał się z jednej strony na drugą w miarę jak przechylałem swoją rękę. Raz się żyje i zażyłem narkotyk, według instrukcji Stradlina, który kiedyś tam (oczywiście pod wpływem "wspomagaczy") wygłosił swój najdłuższy monolog mówiąc o tym jak i od kogo kupować, jak wciągać, brać etc. Kiedy wreszcie się doczekałem na mojego Jacka, rzuciłem kasę na stół i wyszedłem z tego burdelu. Ruszyłem już powoli zaludniającą się ulicą majestatycznie chwiejnym krokiem w pełnym jebanym słońcu, które tak cholernie świeciło mi w oczy i ze strasznym bólem głowy.
-Axl po tej stronie masz prawo, po tej lewo...nie, na odwrót. Tu jest prawo, a tu jest lewo.- mówiłem do siebie i kręciłem kółka na chodniku popijając sobie Danielsa. Nagle niechcący wpadłem na jakąś staruszkę i nadal kręcąc się jak jakiś szczur za żarciem nieznacznie posuwałem się do przodu.
-Przeprhsafllfsjg..Prze...Przepraszam szanowną panią- rzuciłem do niej.-Bardzo ładna dzisiaj pogoda praklafjldsjflsf...prawda?-patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem przybierając bojową pozę i kurczowo chwytając za torebkę.- Sie paniusia tak nie napina. Luzujemy stringi!- zawołałem znikając za rogiem.
- I idziemy prosto przed siebie, prościutko, tym jakże pięknym i zadbanym chodniczkiem. I prawa nóżka i lewa nóżka i środkowa nóżka.- zarechotałem- Axl kochanie jakiś ty zabawny.
I tak szedłem sobie, w tym jebanym słońcu, nucąc "nową piosenkę", gdy zauważyłem już dom i dwójkę ludzi leżących "na trawie" ( tego trawą niestety nie można było za bardzo nazwać...)
-A so to?
O. To Vic i Duff..Przytuleni. A chuj z tym.
-Wstawać kurwa, poranek jest kurwa. Jebane kurwa do jasnej cholery słońce świeci. - biegałem jak debil z wyszczerzem, drąc się na całego ryja. Zawsze to Steven robił za debila... Widocznie dziś moja kolej. Z domu wyłonił się Izzy.
-On chyba naprawde wsadził sobie kondoma na ten swój durnowaty łeb.- krzyknął w stronę obudzonych już ( ciekawe przez kogo?) "dzikusów z trawy". Odpowiedzieli śmiechem.
-Jestem kurwa takim ładnym i takim jebanie kolorowym motylem kurwa.[ przyp. autorki. pewnie zapierdolili to od Axla do piosenki...XD]
-Tak, tak a zamiast mózgu masz budyń. -powiedział Slash wychodząc z domu (delikatnie mówiąc nieubranym dokładnie) i przeciągając się.-I pewnie jeszcze jesteś bratem Adlera...
-Lallalallalalallalalal- krzyczałem machając swoimi "skrzydełkami"- Jestem kurwa sobie...
-Człowieku daj żyć.- wymamrotał wychylając się zza drzwi Steven.
-A spierdalaj. Lallalal..
-Przypomne ci twoje słowa- spojrzał na mnie wrogo i schował się w Hell Housie.
-Axl motylku, może już wlecisz do domku, bo jak przyjedzie policja.. I tak już mamy kilku widzów- wycedził przez zaciśnięte zęby Slash, łapiąc mnie za skrzydełka i brutalnie ciągnąc w stronę obranego wcześniej kierunku. Rzeczywiście na trawniku i chodniku zebrał się już spory tłum.
-Heeej- zakrzyknąłem wesoło- Jestem...ten..no...zapomniałem. Ale będe kiedyś kurwa sławny, więc się kurwa przygotujcie.
-Idziemy już.- powtórzył Slash.
-Dobrze mamusiu motylkowo. - wyrwałem się i "wleciałem" do domu. ściany się tak fajnie ruszały. Postanowiłem potańczyć jak one. Pomieszałem kilka stylów i zacząłem się drzeć -Feel my, my, my, my serpentine, aż w końcu potknąłem się niefortunnie o coś i wyjebałem tracąc przytomność.

Slash.
Co za debil. Po pierwsze nie da mi się kurwa wyspać, a po drugie normalnie pomyśleć. Tak, tak Saul Hudson myśli nie tylko chujem, ale też głową, zresztą, było o czym. Zadzwoniłem wczoraj do Ag...Jak rozmawialiśmy w samochodzie ( wtedy co je odwoziłem) skubana zapisała numer na karteczce i rzuciła na siedzenie. Już miałem kurwa wyrzucić  tego śmiecia ( nie wcale nie robiłem porządków, jeszcze czego.), bo myślałem, że to jakaś groupie (tak jakieś tam już były) albo dziwka, chociaż.. to i tak jedno i to samo. A ja patrze a tam podpis : "Agnes - zadzwoń jak chcesz :)" No i zadzwoniłem, podczas gdy szukali Vic, i dostałem jej "prawdziwy" numer (ten jest na telefon babci) Raz kurwa se zadzwoniłem, bo nie wiedziałem i tak kurwa się powitałem : Cześć kurwa, tu ja Slash, ten chuj, który cie podwiózł i u którego spałaś. Myślałem, że kurwa zawału dostała ta jej babcia.. Więc powiedziałem pomyłka i kurwa drugi raz zadzwoniłem. I chyba jeszcze pięć jebanych razy dzwoniłem. Myślałem już, że mnie ludzie zajebią jak wyjdę z budki. Pierwsza rzecz, jaką kupimy za zarobione pieniądze, nie będą kurwa dziwki, alkohol czy narkotyki  (wyłączając fajki, bo bez nich to już nie moge żyć ). To będzie kurwa telefon. Bo sie kurwa cały spłukałem..
I nawet na fajki mnie nie stać. A jak kurwa Slash nie pali, to Slash jest kurwa zły. I lepiej nie stawać mu na drodze. No dobra nie ważne. Nic nie było kurwa, Slash nie myślał. Teraz tylko zajebać tego rudego chuja, że nie dał pospać....
-Axl ty cioto jebana. Wstawaj- Usiadłem przy nim i zacząłem go okładać otwartą dłonią po twarzy.
-Mamo motylkowo...dsaljlfsjlsajfkdsjfldsafjkdjsf- wymamrotał.
-Ja co kurwa dam mamę motylkową. Jak ci ze skrzydła zapierdolę, to sie tylko na tej podłodze rozplaszczysz. - Kurwa on na pewno coś ćpał. I do tego chyba po raz pierwszy, albo może już któryśtam, Ale nałogu to on nie miał, to to wujek Slash wie.  I co teraz sobie tak kurwa wziął? A wujek Slash na fajki nie ma. W dupie mu się poprzewracało. Pewnie wszystkie pieniądze przechlał, naćpał się i zadowolony.
-Mamusiu motylkowo. Da mamusia całusa na dobranoc?
-Dać to ci ja dam kurwa kopa w dupę, że aż pod ziemia będziesz kwiatki od spodu wąchać.
-Ak,jflkajslfkjkldsjfjhdsfkjhkheskfdjkmsjncukesidjhfekjhfjkhskdshfkashelajslajsikladja hldjaslkfjklsjdkfjkljdsaklfj sldjflajsdfkljdsfkjlksdjklfj- najdłuższy monolog w jego życiu, a ja jak zwykle chuj z tej przemowy zrozumiałem.
-Dobra rozmowy to z tobą nie będzie, obudzić się tez nie masz zamiaru. Pójdę pożyczę kasę od Vic i zadzwonie do Ag.
Czekaj czekaj...
Vic...Ag...Vic...Ag...Vic...
-A no tak- pacnąłem się w łeb i wyszedłem z domu. Duff i Veronica kleili się do siebie, szeptali i chichotali między sobą jak pojebani.
-Ej ej koniec tego lizania wujek Slash idzie.
-Bynajmniej to jest mniej obrzydliwe, niż jak latasz z gołym kutasem Saul.- rzucił do mnie Duff.
- Ty też święty nie jesteś- na te słowa Vic popatrzyła się na Michaela z wyrzutem. Hehe niech się ten złamas pomęczy- ale nie po to kurwa przyszedłem żeby  się na temat kutasów wypowiadać. Vic, Agnes prosiła, żebyś do niej zadzwoniła.- Na co ona wytrzeszczyła oczy.
-A skąd ty to wiesz? - wstała i zaczęła otrzepywać dupe z ziemi. Jej śladami poszedł Duff.
-No..ten.. gadałem z nią- Slash zakłopotany? Nie no kurwa...Fajki- NOW.
-Aham...- patrzyła się na mnie z lekkim uśmiechem
-Co kurwa? O co chodzi?- spytałem. bo na prawde nie wiedziałem o co chodzi. Ja z rana nie jestem kurwa jakiś nie wiadomo jak błyskotliwy.
-Nic, nic.- odpowiedziała uśmiechając się znacząco i szturchając Michaela.
-Dobra nie ważne - i tak się od nich nic nie dowiem.-Masz pożyczyć kasę Vic?
-Do pracy se kurwa idź i se kurwa zarób- podparła się pod boki.
-Gdzie niby mógłbym kurwa według ciebie pracować?- Oj oj wkurwiam się powoli. Nie dobrze dla nich..
-Wiesz co?- powiedział Duff lustrując mnie z góry do dołu wzrokiem- Ciałko masz całkiem, całkiem...- po tych słowach dostał po głowie od Vic i udało mi się pochwycić jej słowa, z trudem wypowiedziane pomiędzy salwami śmiechu "orientacje kurwa zmieniasz?"- na tancerkę erotyczną się Slashuniu nadajesz.
-He he he w chuj śmieszne.- stałem tak z założonymi rękami, patrząc się na nich tarzających się ze śmiechu. Co raz coś "rzucali" typu : "Ale weź go sobie - salwa śmiechu- wyobraź hahahhahahhhhahahah w takiej kurwa mini -salwa śmiechu- i w takich kurwa kabaretkach - salwa śmiechu- i w takich butach na takim wieeelkim obcasie - salwa śmiechu- i mówiącego buahhahah - chce cie kotku mrrr.". - 20 minutowa salwa śmiechu- i stwierdzenie na koniec "brzuch mnie kurwa ze śmiechu boli" a po chwili  "ale weż to sobie kurwa wyobraź." i na nowo...  Co za ludzie. Wróciłem się do Hell House'u poszukać Izziego. Poszukiwany siedział sobie w drugim tak zwanym "pokoju" i rozkładał i liczył towar.
-Izzy bracie ty mój.. - powiedziałem słodkim głosikiem.
-Ile?- spytał nie odwracając się i nadal robiąc swoje.
-Na dwie paczki papierosów- Nie miałem teraz głowy do liczenia.
-Masz.- wyciągnął do mnie rękę, już sięgałem po położone tam pieniądze, gdy ją cofnął- pożyczę ci, oddasz niezwłocznie po tym jak będziesz miał z czego.
-Dobra, dobra.- wyrwałem mu kasę.
-Ale Izzy wszystko pamięta- powiedział nadal odwrócony.- Wszystko...
-Pierdol pierdol ja popatrze.- mówiłem już że Iz jest dziwny?
-Nie mam kogo- zripostował.
Wyszedłem nie komentując. Izzy czasem zachowywał się jak opętany. Ubrałem się szybko w jeansy, jakąś koszulkę ( nie wiem nawet czy moją) swoje kowbojki i wyszedłem do sklepu. A ci nadal tarzali się po trawie ze śmiechu. Kiedy przechodziłem obok, zacząłem specjalnie kręcić tyłkiem co zaowocowało kolejnym wybuchem śmiechu, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałem.
-No tylko mi tutaj orgazmu zbiorowego nie dostańcie- popatrzyłem na nich jak na dzieci. Jednak z drugiej strony, gdy nie było Vic, wcześniej nie było takich ( zależy oczywiście dla kogo!) kurwa radosnych poranków. Dawno nie widziałem uśmiechniętego Michaela...
-Dobra idę.
-Pozdrów ode mnie Ag i powiedz jej że jeszcze żyje, że tęsknie i że później do niej zadzwonie.
-Czyli jednak poszedłeś za naszą radą i zostałeś striptizerką?- spytał Duff- Slash najlepsza obciągara w całym LA. Jak to dumnie brzmi..- zdołałem jeszcze uchwycić gdy oddalałem się chodnikiem od tej bandy dzikusów, tarzających się po trawie. Czyli tak... Jedna paczka papierosów. A reszta na rozmowę...

Vic.
-Ale tak serio to stop. Brzuch mnie już boli- Powiedziałam krztusząc się. A Duff jak na złość rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
-Zdrajca.- odpłaciłam mu się tym samym gilgocząc go gdzie popadnie. Śmieliśmy się jak szaleni
-Już nie moge.- wychrypiałam, opadając swobodnie ( czytaj : jak worek ziemniaków, aż się echo poniosło) na trawę.
-Czyżby drugi Axl? - pochylił się nade mną.
-Nie zwykła "Nica".

Duff.
-Moja Nica. - wyszeptałem patrząc się jej głęboko w oczy. Mówiłem już, że... - Zaraz zaraz Veronica z czego ty sie śmiejesz?
-No bo mam "Slashi najlepszą obciągarę w LA" kręcącą tyłkiem przed oczami.
-Humpf.- odwróciłem się udając obrażonego. Niech se teraz moją seksowną dupę poogląda.
-Czy mój kotek się obraża?- spytała obejmując mnie i wtulając twarz w moje ramie.
-Miau?- Nie wytrzymam z tą kobietą. Nawet nie moge się na nią porządnie obrazić.
-Nica czy my jesteśmy oficjalnie razem?- wypaliłem tak ni z dupy ni z chuja. Odsuneła się ostrożnie. Usiadła powoli i popatrzyła się gdzieś przed siebie.
Nie za wcześnie Duffi?- zapytała niepewnie- znamy się dopiero dwa dni.
-Moge cie o to zapytać kolejne pieprzone dwa dni później i za kurwa rok i nawet kurwa za dwadzieścia lat. Jak ci na tym tak bardzo zależy.-obróciłem się lekko urażony i oparłem plecami o jej plecy. Wiem, byłem tego pewny, przy niej czułem się jakoś tak... inaczej i w ogóle zależało mi na niej i chuj. I chcę, żeby wszyscy wiedzieli, ze to kurwa moja mała Nica i nikomu jej nie oddam, a zajebie jak ją ktoś kurwa dotknie. I nie miało dla mnie znaczenia czy się kurwa znamy dwa dni czy dwie godziny.
-Też to czuje. - powiedziała jakby czytając mi w myślach. A jak kurwa czyta? WCALE NIE JESTEM EROTOMANEM KOCHANA.
-Więc o co ci chodzi?- spytałem poddenerwowany.
-No chodzi mi o to czy nie za wcześnie.- Słyszałem już z jej strony ciche pociąganie nosem, i czułem jak drży. Szybko wstałem ( O Boże, ona mało co się nie wyjebała na trawę..) i kucnąłem na przeciwko niej.
-Kochana nie płaczemy ja nie gryzę. No chociaż jestem kotem- Udało się, mały uśmiech na jej twarzy.-Ale chyba to ile sie znamy nie ma znaczenia? - spytałem przechylając głowę.
-Wiesz czego się boje?Że jak już zostaniecie tymi wspaniałymi gwiazdami rocka- czy ja tu słyszę ironie?- to o mnie zapomnisz i rzucisz w kąt, jak jakąś pierwszą lepszą dziwkę.
Wytrzeszczyłem oczy.
-Piękne masz o mnie zdanie..- wydusiłem zaskoczony jej słowami.
-Przepraszam- wbiła wzrok w swoje trampki.
-Nie nie masz za co. Po prostu smutno mi się zrobiło, ze tak o mnie myślisz. I nie, nie zostawiłbym cie, bo po pierwsze wiele dla mnie znaczysz, a po drugie nie jesteś jakąś pierwszą lepszą dziwką, Tylko moją małą Nicą. I nie pieprz więcej takich głupot bo się tego nie da słuchać.
-Naprawdę?- podniosła wzrok i wbił mi te swoje oczęta w moje i uśmiechnęła się.
-Tak.
-Ale próba morderstwa już była- podsumowała ze śmiechem.
-To nie ja. -powiedziałem z miną niewiniątka. Po chwili usłyszałem nieartykułowany i do tego cholernie głośny dźwięk.- Co to kurwa było ? Asteroida? - spytałem rozglądając się po niezwykle błękitnym dziś niebie. Wróć. "niezwykle błękitnym dziś niebie"? Co ja pieprze?
-Trochę zgłodniałam- wymamrotała zawstydzona. I tak uroczo przygryzła wargę... Ej kolego pohamuj rządzę.
-Trochę? Kobieto Toż to było głośniejsze od beku nachlanego Slash.- krzyknąłem. Popatrzyła się lekko zniesmaczona.-NIC NIE MÓWIŁEM.- podsumowałem z uśmiechem.
-Dobra idziemy na miasto coś zjeść. - rzekła podnosząc się po raz 4398402840482439 z trawy i otrzepując z ziemi.
-No to pójdziemy, choć ja i tak nie mam kasy-westchnąłem robiąc to samo co ona po raz 4398402840482439.
-Jak wy tu żyjecie? Whatever.- Zlustrowała mnie wzrokiem- Ciałko masz jako takie..
Nie dałem jej dokończyć. Dopadłem do niej, przerzuciłem ją przez ramię i  zacząłem się szaleńczo kręcić i biegać po trawie.
-Ty debilu puszczaj.- piszczała.
Wyjebałem się jak długi na trawę, a ona za mną. Na mnie.
-Debil.- podsumowała.Wstała i tuszyła w stronę "miasta". - Idziesz ?- popatrzyła się z nadzieją. Przecież dobrze wie, że jej nie odmówię. Zresztą nie miałbym serca.
-Już już. I razem wyruszyliśmy na śniadaniobad, bo chyba już dosyć późno było...
A w niebie to już byłem wtedy, kiedy złapała mnie mocno za rękę i cichutko powiedziała "tak".
_______


7 komentarzy:

  1. Motylkowa mama, jest świetna. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy

    http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/07/one-shot-skarbie-ducha-nie-da-sie.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Slash najlepszą obciągarą w LA , rozwaliło . Bardzo fajny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  4. OEZU!
    Axl... Niech on lepiej nie ćpa! XD

    Slash... Oficjalnie został motylkową mamą i Najlepsza Obciągarą W LA!
    Gratulujemy stanowiska i życzymy sukcesów w dalszej pracy!

    Duff... I Vic. Aaaaaaaa jaram się *-* *TANIEC DZIKIEGO SZAMANA WOKÓŁ UPOLOWANEJ ZEBRY* XD Moje dwa dzikusy :D

    Izzy... Więcej Izzyego! XD

    Steven... Więcej Stevena! Brakuje mi tych jego jakże śmiesznych sucharów... ;C

    Rozdział ogólnie bardzo fajny. Przyjemnie się czytało i wciąga mnie coraz bardziej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się, najarany i pijany Axl jest mega uroczy. XD Ta motylkowa głupawka. <3 Genialny pomysł, zazdroszczę. :D
    Mała Nica i Duffy słodko. ^^
    Izzy wyrachowany diler. :3
    I Slash bidny musi się męczyć z tymi zjebami. XD

    OdpowiedzUsuń

Jak już tu jesteś i przeczytałeś całe moje wypociny to napisz coś ya know. Gunsi za hejty nie gryzą..No może Slash..trochę...bardzo. Uważaj bo cie kurwa zje.