Proszę tak do czytania..https://www.youtube.com/watch?v=wFFQXPFC9ag
____________________________________________________________________________________
Vic.
To koniec..?
To wszystko się skończyło?
Tak.. po prostu?
Ciężar tych myśli mnie przytłacza..
Upadam na kolana.
Krzyczę.
Przyciskając dłoń zduszoną w pięść do piersi.
Chcę wykrzyczeć z siebie cały ból. Ten który zagnieździł się głęboko we mnie. Ułożył sobie posłanie w moim sercu. Z drutu kolczastego uwił sobie kołyskę. Krwawe śpiewa kołysanki.
Drżę na całym ciele.
Cały ból uderza teraz we mnie ze zdwojoną siłą. Całe zło... Moja chwila słabości.
Wykorzystaj ją dobrze.
Nie płaczę...Krzyczę.
Płacz to za duży luksus..
A krzyczę przeraźliwie. Nie rozróżniam nawet swoich słów. Pięściami uderzam w swoją klatkę piersiową.
Budzę ból...
I jest mi lepiej? Nie. Ból dusi. Ból...boli.. Tak strasznie.
I uderzam się jeszcze raz. Za Marka... Za Mamę...Za Tatę...Za Duffa...
I krzyczę.
Chcę wykrzyczeć z siebie cały ból.
Ale on tak szybko nie odejdzie. Ciernie ciężko się wyjmuję z serca...
Izzy coś do mnie mówi. Jakaś goła dziwka przebiega mi przed nosem. Steven stoi przerażony. Axla zamurowało. Slash zerwał się gwałtownie mamrocząc pod nosem przekleństwa.
A ja krzyczę.
Po dłuższej chwili czuję na ramieniu ciepłą dłoń Izziego.
Natychmiast milknę.
Dopiero teraz zaczynają mi płynąć łzy. Cisza przytłacza tak samo jak ból.
I uderzam się jeszcze raz.
W jednej chwili dopada do mnie Iz. Jednak cios pada. Wydaję z siebie zduszony szloch. Chowam twarz w rękach. Stradlin siłą podnosi mnie z podłogi. Prowadzi ostrożnie do drugiego pokoju. Ktoś coś do mnie mówi. Nie słyszę.
Nie słyszę?
A może nie chcę słyszeć. Chcę się od wszystkiego odciąć...Odciąć...
Raz a dobrze.
Siadam.
I znów kiwam jakbym miała jakąś chorobę sierocą w takt piosenki uderzam palcami w uda. I śpiewam.
Zostały tylko kłamstwa i złamane obietnice
''Mimo znaków na ścianie, ona chce mieć pewność.
Bo wiesz, że czasem słowa są dwuznaczne.
Na drzewie przy strumyku, siedzi ptak, który śpiewa.
Czasem nasze myśli pełne są obaw.''
A w sercu czuję taką straszną pustkę.
Takie nic.
I nie ma już "nas".
A może nigdy nie było?
A może..a może po prostu się przesłyszałam? Tak na pewno. Kurczowo czepiałam się tej urągającej logice hipotezy. Łzy lecą po moich policzkach jak z wylanego wiadra. Jak deszcz..Zimny listopadowy deszcz.. Przede mną kuca Iz.
-Za chwilę wrócę, ok?-mówi tylko.
Mówi do mnie? Mnie już tu nie ma. Wyszłam. Nie wiem kiedy wrócę.
Kiedy się nie żyje nic się nie pamięta.
Ale ja pamiętam...Za dużo. Czy to znaczy że żyję? Nie wiem.
W tej chwili nie wiem niczego.
Jestem nikim.
Nic.
Boli.
Są dwie ścieżki, którymi możesz pójść, ale na dłuższa metę
Jest jeszcze czas do zmiany drogi, którą dążysz.
Automatycznie wstaję, lekko się zataczając od gwałtownie wykonanego ruchu i ruszam w kierunku rzuconego na podłodze płaszcza Izziego. Długi czarny z milionem kieszeni. Tam, w jednej z nich schował moją przyjaciółkę...Przetrząsam je pośpiesznie. Czuję w palcach chłód jej ostrza i przyjemny ciężar. Obracam ją powoli i niezgrabnie w lewej ręce. Syczę z bólu. Rany lewej ręki zaczynają krwawić. Bandaż nasiąka. Na śnieżnobiałym opatrunku pojawiają się rubinowe plamy. Zbliżam trzęsącą się ręką ostrze do skóry.
Przecinam jej delikatne tkanki.
Pierwsze cięcie za Michaela
Drugie cięcie za Michaela.
Trzecie cięcie za Michaela.
Czwarte cięcie za Michaela.
Piąte cięcie za Michaela.
Szóste cięcie za Michaela.
Siódme cięcie za Michaela.
Ósme cięcie za Michaela.
Dziewiąte cięcie za Michaela.
Dziesiąte cięcie za wszystkie rany i za cały duszący mnie w środku ból ...
Odcinam się od wszystkiego. Odcinam od nich. Jestem tam. Za ścianą.
Ból.
Uśmiecham się. Kochany przyjaciel ból. Tylko jemu można zaufać jak powie, że będzie z nami codziennie i na zawsze. Czuć jego przerażający oddech na szyi.
Codziennie.
Nagle zaczyna mi się kręcić w głowie.
Słabnę.
Ciemno.
W głowie czujesz zamęt, lecz nie pozbędziesz się go, jakbyś nie wiedziała.
Światło?
-Czy już umarłam?-pytam się szeptem..siebie?
-No kurwa jeszcze tego by brakowało.-mamrocze ktoś obok mnie.
Izzy?
A co ty robisz w piekle?
Droga damo, czyż nie słyszysz jak wiatr wieje, i czy wiedziałaś,
Że Twoje schody wspierają się na szepcącym wietrze?
-Pamiętasz co ci mówiłem?-pyta mnie po raz 4629491 Iz, pakując bandaże do małej apteczki.
-Tak.-mamroczę po raz 4629491 wżerając podanego mi przez mojego "opiekuna" batona.
-Powtórz.
-Ehhh..."Kurwa, Veronica i musisz więcej jeść. Chcesz mi tu kurwa zemdleć jeszcze raz i trafić do szpitala?"
-Bardzo dobrze.
Siada na przeciwko mnie. Kończę batona i podnoszę się ze zrobionego dla mnie "łóżka". On chwyta mnie mocno za dłonie.
Nagle ni z chuja ni z dupy zaczynamy śpiewać. Jednocześnie..
Bywa, że płaczę. Łzami ciężkimi
jak deszcz
Czy nie słyszysz? Czy nie słyszysz ich?
Czy nie słyszysz? Czy nie słyszysz ich?
Uśmiecham się przez łzy. Gładzę kciukiem wierzch jego lewej dłoni. Jego długie palce zamykają moje drobne dłonie w mocnym uścisku. Nagle jego spojrzenie poważnieje.
-Nigdy. Obiecaj mi. Nigdy więcej tego nie rób.- patrzy znacząco na świeżo zabandażowaną prawą rękę. Spuszczam wzrok. Robi mi się głupio...Nie wiem w sumie dlaczego. Przecież sama to sobie robię..Dlaczego się tego wstydzę? Powiedzmy to głośno i wyraźnie..
Okaleczam się...
I jest mi głupio? Dlaczego..? Ten palący wstyd...
-Prze..przepraszam.- szepczę unosząc wzrok.
-Ej. Nie masz za co przepraszać. Tylko obiecaj...
Obietnice się dotrzymuje. Przeważnie..
-Obiecuję.- szepczę.
-Wszystko będzie dobrze.
Dotykam słów na jego ustach. Chciałabym, aby były namacalne, abym mogła się ich uchwycić.
Aby stały się prawdą...
I gdy z wiatrem zbiegamy wzdłuż drogi,
Nasze cienie stają się wyższe od dusz.
17.07.1985r. (następny dzień)
Nie ma mnie.
Pustka.
18.07.1985r.
Izzy w "interesach". Nie ma go.
Nie ma mnie.
Duff mnie ignoruje.
Ból.
-Przecież obiecałaś.- krzyczy głos w mojej głowie.
Nie zawsze gra się czysto.
Nie zawsze dotrzymuje obietnic...
19.07.1985r.
Duff nadal mnie ignoruje.
Nie ma mnie.
Pusto w sercu.
(...)Złamane obietnice...
20.071985r.
Dzień koncertu.
A może nie...
Nie wiem. Nie ma mnie.
Chyba muszę.
Nie.
Być skałą, lecz nie staczać się.
_______________________________________________________________________________
Tyle na dzisiaj, bo wychodzę... Jutro 11 ;3
tu masz coś takiego, co się nazywa reakcje.
|
|
V Zaznacz.
Nowy rozdział u mnie
OdpowiedzUsuń;)
http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/
Kurde no, Nica mogłaby zmusić Duffa do rozmowy i mu wszystko powiedzieć, zrozumiałby...
OdpowiedzUsuń