Trzynasty. Powinno być nieszczęśliwie. Urodziny Slasha ;3 Mam nadzieje, ze podołam i napiszę coś co wam się spodoba ;3
___________________________________________________________________________________
21.07.1985r.
Duff.
Czy jest lepiej? No nie wiem... Niby już się nie unikamy ale bajką tego nie można nazwać. Może trochę rozmawiamy ale nic poza tym. Jest mi smutno, że nie mogę do niej trafić. Chciałbym...o cholera tak mocno chciałbym ją zrozumieć.. Za to Michelle...Jest spoko i lubie z nią rozmawiać. I jest ładna.. Niewysoka blondynka. Ja pierdole.. weź się w garść. Veronica jest o wiele ładniejsza. I jest twoją dziewczyną.. Czyżby? Chyba woli towarzystwo Izziego.. Zastanawia mnie to, co ona w nim widzi. Czarny, mały jak mrówka i do tego ma takie dziwne spojrzenie. I nie da się z nim dogadać. A ja? A ja to już co innego. Wysoka samoocena? Nie. Wyniki obserwacji. Moja wina, ze dziewczyny mają mokro jak na nie spojrzę?
-Duff? - przerwał mi głos Ag.
-Tak słucham.- zwróciłem głowe w jej kierunku. Slash to miał jebane szczęście...
-Bo wiesz. - powiedziała siadając obok mnie po turecku.- Slash ma niedługo urodziny...I chciałabym mu zrobić niespodziankę.. i wiesz.
-On zawsze zapomina o kondomach, to racja.
-Co?- zmarszczyła czoło.- Duff ty świntuchu. Nie o to mi chodzi.
-A o co? - zaśmiałem się.
-Chodzi mi o to, że chciałabym mu zrobić imprezę-niespodziankę. No wiesz tak jak dla Vic. - tu zamilkła na chwilę.- A właśnie. Vic będzie? Slash by się ucieszył.
To pytanie do mnie? A skąd ja kurwa mam to wiedzieć? Niech się Izziego zapyta.
-Wyciągnę ją jak coś - mówię.- A gdzie to będzie?
-U mnie w domu. Wiesz gdzie to jest.
-Tak. - mówie uśmiechając się na wspomnienie siedzenia z Slashem w jej krzakach.
-Ok. Ide szukać innych.- zaszczyciła mnie tylko uśmiechem i wyszła.
No popatrz jak czas szybko leci. Ukośnikowi już przybija dwudziestka. Sam ją niedawno kończyłem..
Vic.
Siedziałam w ogrodzie.
Sama.
Nagle usłyszałam stłumione przez trawę kroki.
-Vic?- To Agnes. Bardzo mi jej brakowało. Chciałam wszystko z siebie wyrzucić. Wszystkie podejrzenia, i to że moge...że mogę być w ciąży..I że chcę zabić tego skurwiela. Ale nie dałabym rady.
Jestem taka słaba..
-Tak.- odwracam się. Ale uprzednio nasuwam dokładnie dłońmi ciepły materiał bluzy Axla na moje zabandażowane ręce. Ona nie może tego widzieć.
-Hej.- uśmiecha się blado. - Jak się czujesz?- pyta ostrożnie siadając obok mnie.
-Bywało lepiej.-odwzajemniam uśmiech.
-Mam sprawę.- mówi poważnie i patrzy się na mnie czujnie.
-Słucham?
-Niedługo urodziny Slasha. Chciałabyś pójść ze mną jutro po prezent?
-Dobra nie ma sprawy. - moje słowa spotykają się z napadem szczęścia. Agnes przytula mnie mocno i szepcze do ucha.
-Brakowało mi ciebie.
-Mi ciebie też.
22.07.1985r
Axl.
Jak ktoś mógł coś takiego zrobić dziewczynie?
Jak ktoś mógł coś takiego zrobić jej..?
Jak mogę ja pocieszyć?
-Chrr..-poradził mi śpiący obok Slash.
-Tak masz rację. Po prostu podejść i porozmawiać.- Gadam ze śpiącym człowiekiem? Coś mnie popierdoliło..
-No to idziemy w końcu? - usłyszałem głos wysokiej blondynki "zdobyczy" Slasha.
-Tylko wezmę jeszcze kurtkę.- tu odezwała sie Veronica. Po chwili pojawiła sie w pokoju. Szła powoli, jakby na palcach. Wzrok miała zmęczony powieki wpół przymknięte. Ręce zwisały swobodnie po bokach.
Przystanęła i popatrzyła się na mnie. Dosłownie kurwa utonąłem w jej oczach..
-Idziesz czy nie?- krzyknęła Ag z zewnątrz.
-Już..Już.-wymamrotała Veronica i poszła do drugiego pokoju po kurtkę. Po chwili pospiesznie udała się do wyjścia.
-Ykhym..- odchrząknąłem aby zwrócić na siebie jej uwagę.- Możemy chwilę porozmawiać?
-Ale tylko chwilę..bo się spieszę.-powiedziała. Wyszła i znów wróciła. Stała kilka metrów dalej... Te jebane kilka metrów.. Pamiętałem nasz pierwszy pocałunek..Jej wzrok..Jej usta..Kurwa.. Nieświadomie podszedłem bliżej. Cofnęła się przestraszona. Ale dlaczego? Przecież jej niczego złego nie zrobię.. Ja chciałem tylko...
Vic.
Jego oczy. Lustrowały mnie zachłannie. Jego oczy... Były jak oczy Marka tamtej nocy...
Tyle że Axl patrzył na mnie łagodniej. Ale i tak wystraszona cofnęłam sie do tyłu. Zaskoczenie na jego twarzy. Ból ?
Tak... Ból w jego pięknych zielonych oczach...
Otrząsnęłam sie szybko i głosem wypranym z wszelkich emocji zapytałam
-Co się stało?
-Wiesz...chciałem zapytać..Jak się czujesz.- wydusił z siebie w końcu.
-Bywało lepiej.- powiedziałam. I taka była prawda.. bywało o wiele lepiej..
-Aha..
No to tak wyglądała nasza wspaniała rozmowa..
-Bo wiesz jak coś to..- usłyszałam jego głęboki głos.
-To co..?
-To jestem.
Co to wszystko może znaczyć? - Myślałam gdy zmierzałyśmy za rece z Ag do centrum handlowego. Czasami nie rozumiem ludzi i tego co do mnie mówią... "To jestem.."? Boże co to znaczy..? I to spojrzenie.. I zapach który mnie owionął gdy wyszedł..Magiczna chwila. Jedna z niewielu. Muszę zbierać te chwilę i kolekcjonować..Aby w dniu mojej śmierci wspomnienia mnie nie opuściły..
-No to masz jakiś pomysł?- spytała mnie nieśmiało Ag gdy przemierzałyśmy pasaż.
-Myślałam ze ty masz..-popatrzyłam na nią.
-Jakbym miała to bym cie o to nie pytała.
-No w sumie logiczne.- podsumowałam.
-Może wejdziemy do jakiejś kafejki?- spytała mnie Ag.
Zgodziłam się. Wybrałyśmy małą i nie uczęszczaną schowaną za wielkim sklepem muzycznym, który z trudem ominęłam. Idealna żeby się ukryć. Ciemny brąz ścian i kanap ładnie kontrastował ze stolikami z jasnego drewna. Ominęłyśmy te ustawione na środku i udałyśmy się w stronę rogu pomieszczenia. Usiadłyśmy i zgodnie kiwnęłyśmy na kelnera. Zamówiłyśmy po kawie i jakimś ciastku. I od razu zaczęło się "przesłuchanie"..
-Ej ja widzę, że coś jest nie tak..-zaczęła ostrożnie.
-Przyszłyśmy, żeby o tym rozmawiać?- uniosłam się. Nie chciałam..nie chcę..żeby się dowiedziała. Niech to pozostanie tylko w najczarniejszych wspomnieniach. Zaliczanych do tych najgorszych..
-Nie ale..Veronica zrozum chciałabym ci pom..
-Nie nie rozumiem! W ogóle jakim prawem mieszasz się do mojego życia?!- krzyknęłam. Chuj z tym, że kelner dziwnie się na mnie patrzy..
-Bo jestem twoją przyjaciółką. I taka jest moja rola.- podniosła głos.
-Ale jak ja nie chcę! Nie chcę rozumiesz?!- wykrzyczałam jej w twarz i przewracając krzesło wybiegłam z kafejki. Byłam zła. Tak bardzo zła... Zaciskając dłonie w pięści wstąpiłam tylko do muzycznego i kupiłam Slashowi jakiś zestaw kostek, nowe struny i czarny futerał. I z nim w dłoni a wściekłością malującą się na twarzy wróciłam do domu.
23.07.1985r
Slash.
Patrz kurwa już dwadzieścia lat.. Jestem starym bykiem. Ale wszyscy jakby o moich urodzinach zapomnieli. Od nikogo życzeń.. Nawet od Ag.. Obudziła się dziś normalnie, obdarzyła mnie promiennym uśmiechem i wróciła do domu. Smutno mi...Nawet trochę.. Chwyciłem więc za gitarę.
Bo nie ma nic lepszego jak gra..
I to właśnie na niej upłynął mi cały dzień.
Ściemniło się a ja usłyszałem jakieś stukanie do drzwi. W domu byłem sam bo reszta poszła się zabawić. Nawet Vic.. A oni jak gdzieś wychodzili to wracali najwcześniej następnego dnia. Więc kto to może być? Stukanie się nasiliło.
-Wejdź...- krzyknąłem ale nie poskutkowało. Wkurwiony odłożyłem gitarę i podążyłem do drzwi. Otworzyłem je, patrzę, a tam kto? Jakiś glina. Rudy, więc nie będzie łatwo.
-Słucham?
-Mam dla pana nakaz zatrzymania. Proszę ze mną.- powiedział spokojnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Miał jakiś dziwnie znajomy głos.
-A-ale jak to?- wyjąkałem zdziwiony. No bo dlaczego mieliby mnie aresztować? Nie widziałem powodów.
-No po prostu. Pójdzie pan sam, czy mam użyć siły.-spytał.
-Ale..
-Czyli siłą.- stwierdził i po chwili narzucił mi jakiś czarny worek na głowe. Ręce związał liną. A gdzie kajdanki? Wsadził mnie a właściwie wepchnął do jakiegoś samochodu i pojechaliśmy. Porwanie.
No kurwa świetnie.
Długo to nie trwało. W zupełnej ciszy dojechaliśmy tam gdzie mieliśmy dojechać. Jednym szarpnięciem zostałem postawiony na ziemi i popchnięty w jakimś kierunku, w którym podążyłem. Skrzyp drzwi. Skrzyp podłogi pod butami. Znajomy skrzyp...
Nagle worek został mi zdjęty, a przede mną zapaliły się światła. Byli wszyscy. I Michelle..?
-Happy fucking birthday too youu!- darł się Steven.
-Ty rudy chuju.- rzuciłem do Axla kiedy wybrzmiały ostatnie dźwięki piosenki. On zaśmiał się tylko i od razu chwycił za butelkę wódki.
-Otwórz prezenty. - powiedział podniecony tajemniczymi pudełkami Steve.
Dostałem nowy futerał, kostki, struny, paczkę kondomów (pewnie od Axla..) Płytę Flogging a Dead Horse Pistolsów, I zgrzewkę Danielsa. Zajebiście.
W tle leciała moja nowa płyta, a ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Tak samo jak Vic. Siedziała po drugiej stronie salonu i tylko patrzyła sie na wszystkich. Zauważyła, że się jej przypatruje i uśmiechnęła się blado. Po chwili widok zasłoniła mi Ag.
-Witaj.- powiedziała nachylając się nade mną.
-Dzień dobry.- odpowiedziałem sadzając ją na swoich kolanach. Objęła mnie nogami w pasie. - To był twój pomysł?
-Tak..słaby?- spytała obserwując mnie uważnie i próbując zajrzeć mi w oczy.
-Weź kurwa..bardzo..- nie zdążyłem dokończyć, bo zamknęła mi usta pocałunkiem. Przyciągnąłem ją bliżej do siebie. Chciałem by była blisko. Najbliżej jak się da. Obsypywałem pocałunkami jej szyję i byłem tak strasznie cholernie podniecony, wyczuwając jej delikatną i miękką skórę pod palcami.
-N-nie..Slash..Nie teraz.- szepnęła i odwróciła głowę. Nie powiedziałem nic tylko ją przytuliłem.
Nic nie szkodzi. Mam nadzieję, ze zdążymy się jeszcze sobą nacieszyć.
Na pewno.
Vic.
Slash i Ag tulili się w najlepsze. Axl, Steven i Duff obracali miedzy sobą Michelle a ja siedziałam na podłodze i patrzyłam się na Izziego. I patrzyliśmy się tak na siebie...
Muzyka została podgłośniona mnie rozbolał łeb więc po chwili wewnętrznej konwersacji udałam się na górę do pokoju Agnes. Skulilłam się w pozycji embrionalnej i zapatrzyłam w zaklejoną plakatami ścianę.
Myśli były puste..
-Mogę?- zapytał szeptem Izzy uchylając drzwi.
-Tak. Proszę.
Cichy jęk łóżka gdy na nim siadał.
-Wszystko ok?- spytał kładąc mi rękę na plecach. Odwróciłam się w jego stronę.
-Nie, i nigdy nie będzie.-odpowiedziałam patrząc mu w oczy.- Przecież wiesz.
-Nie mów tak.
-Ale to prawda.- wyszeptałam podnosząc się z łóżka.
-Nie.
-Tak.
-Nigdy więcej tak nie mów. Nigdy.
I mnie pocałował.
Nikt nie potrzebuje smutku,
Nikt nie potrzebuje bólu
____________________________________________
Nie wyszło ;_;
Zresztą oceńcie sami.
Weronika...where are you? I miss you. Odezwij się jakoś. ;_; :C :<
OdpowiedzUsuńNo ten Duff to tępe jakieś, dlaczego on z nią szczerze nie porozmawia? ;-;
OdpowiedzUsuńAxl... nie mieszaj jej w głowie, please...
Izzy...kurde, chyba zaczynam mu kibicować.